niedziela, 15 kwietnia 2012

Ksiądz

W ciągu ostatniego miesiąca wzrosło moje zainteresowanie chrześcijaństwem.
Udałam się do pobliskiej parafii w celu dokonania apostazji, doszłam jednak do wniosku, że niewiele wiem o tej religii, z której odchodzę, pomimo tego, że się w niej wychowałam. Zaczęły się rodzić we mnie nowe pytania, albo te zapomniane sprzed lat. Umówiłam się z księdzem na rozmowę.
 Przy okazji odkurzyłam książeczkę alumna, żeby móc na bieżąco porównywać przepisy seminaryjne sprzed laty z obecnie panującymi.
Pragnę wspomnieć na marginesie, że specjalnie wybrałam najmłodszego księdza (świeżego), i właśnie tego, a nie innego poleciła mi D., zeszłorocznie bierzmowana, pobierająca u niego nauki.

Pierwsze spotkanie dotyczyło tylko i wyłącznie tematu seminarium.
To, czego się dowiedziałam, można streścić następująco:
Żeby zostać księdzem, trzeba być mężczyzną, po maturze, przejść proces rekrutacyjny (rozmowa, testy pisemne), oraz test psychologiczny. Nie jestem pewna, ale chyba chodzi o MMPI-2.
Życie jest bardzo zorganizowane, bliskie zasadom sprzed wojny:



















































































A tutaj współcześnie:
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/gniezno/dzien_z_zycia_kleryka.html


Alumni mieszkają w dwuosobowych pokojach, które zmieniają co pół roku.
Przez pierwsze lata obowiązuje nauka przedmiotów ogólnych (filozofia, antropologia kultury, psychologia), następnie przechodzi się do tych trudniejszych: czyli teologia tego i owego: http://www.diecezja.sosnowiec.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=900&Itemid=62

Sutannę otrzymuje się podczas trzeciego roku, po obłóczynach.
Seminarzyści uczęszczają na różne praktyki (do domów opieki, szpitali, hospicjów).
Ksiądz, z którym rozmawiałam odwiedzał więzienie, oraz śmiertelnie chorego chłopca.

Rozmawialiśmy chwilę o byłych księżach i o tym, za co można wylecieć z seminarium, jednak ksiądz nie był w stanie odpowiedzieć mi dokładnie na to pytanie, ponieważ w społeczności seminaryjnej powody wydalenia alumna są tajne.

Nie chce mi się więcej na ten temat pisać. Kto się zainteresował i pragnąłby poznać życie księdza, polecam książki "Byłem księdzem" Romana Jonasza i
 "Porzucone sutanny. Świadectwa byłych księży" ks.Piotra Dzedzeja.
Ksiądz M. był nieco zdziwiony moimi szczegółowymi pytaniami. Chciał wiedzieć jaki jest cel. ... Nie dążyłam do niczego innego niż liźnięcie trochę wiedzy na ten temat. Może trochę w tym rozliczenia z przeszłości rodziny i osobistej, bo czy nie marzyłam w dzieciństwie o zostaniu księdzem?
Czy przynależność do płci jest w stanie unieważnić powołanie kobiety do posługi przy ołtarzu?
Oczywiście w moim przypadku o żadnym powołaniu mowy być nie może.
Chyba, że do agnostycyzmu metafizycznego - buddyjskiego.
 http://ptta.pl/pef/pdf/a/agnostycyzm.pdf

Oprócz tego, zawsze i wszędzie:




Streszczenie drugiej rozmowy z księdzem, tym razem już stricte o bogu, zamieszczę niebawem (nie wiem dokładnie kiedy, bo generalnie to mi się nie chce, a teraz idę ugotować obiad).

10 komentarzy:

  1. Księdzem Kościoła Katolickiego nie zostaniesz, ale kto wie, może masz/miałaś powołanie do życia zakonnego? Tylko czy starczy Ci samozaparcia i dyscypliny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie dla mnie zakony, a już zwłaszcza katolickie. Uważam, że to trochę bez sensu związywanie się z jakąś ideologią, w której nie widzi się celu, ze świadomością kary w przypadku odstąpienia, co grozić może co najmniej hipokryzją i nerwicą (w moim przypadku).

    OdpowiedzUsuń
  3. O jakiej karze Ty piszesz? Do zakonu się wstępuje z miłości do Boga, aby Go wielbić, aby pomagać innym ludziom. Jeśli tego nie rozumiesz, to jakże byś mogła w dzieciństwie marzyć o zostaniu księdzem? Jeśli nie marzyłaś, to po co to sugerujesz w swoim tekście?

    Nie wiem też, po co się pakujesz w agnostycyzm. Lepiej przyjrzyj się, jak piękny, jak sensownie poukładany jest świat. Bóg Cię kocha, a Ty zamykasz oczy i starasz się tej miłości nie widzieć. Uciekasz od Świętego Kościoła Bożego, bo twierdzisz, że "nie znajdzie w tej grupie osób zdolnych do kochania". Jest w tym zdaniu trochę prawdy, bo z natury swojej ludzie są słabi i często ranią siebie nawzajem. Ale czy nie warto wierzyć dla samego Boga a nie dla ludzi? Nie tylko katolicy nie są doskonali.

    Hipokryzją jest patrzeć na świat i twierdzić, że nie można na podstawie obserwacji świata poznać Boga. Tak, agnostycyzm jest hipokryzją.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Bóg, który urządził świat to nie przypadkiem Łatacz Dziur? http://www.youtube.com/watch?v=Nhd09ATs8VQ

    Napisałam w notce, że o żadnym powołaniu być nie może, ponieważ to, w jaki sposób marzyłam o byciu księdzem, wynikało raczej z jakichś niezaspokojonych potrzeb miłości i uznania. Karą za odstąpienie z zakonu jest ekskomunika, czy dobrze pamiętam?

    Jeśli Bóg jest miłością i kocha mnie, i jeśli dobrze zrozumiałam księdza na rozmowie, to tyle miłości ile wolności, więc raczej znajdzie sposób aby dotrzeć do mnie na sposób buddyjski (a już na pewno nie przestanie mnie z tego powodu kochać).
    http://dstp.cba.pl/?p=4969
    http://www.youtube.com/watch?v=hqWX83h1peo

    Nie uważam, żeby Kościół Katolicki był święty. Chyba nie widzi tego jak bardzo odwrócił się od Chrystusa i tego, co jest zapisane w Nowym Testamencie.
    Jeśli jednak użyłeś stwierdzenia: "Święty Kościół Boży" w sposób bardziej ogólny, niezwiązany z tym jednym kościołem (w tym przypadku katolickim), to nie mam szansy od niego uciec. Jestem w tym Kościele bez względu czy w niego wierzę czy nie. Zresztą od niczego nie uciekam, i nie zamykam na nic oczu. Staram się być otwarta na to, co do mnie przemawia. Toleruję katolików, niektórych z nich bardzo szanuję, chcę zrozumieć tę wiarę, dlatego zdecydowałam się pomęczyć księdza pytaniami i wybieram się na odosobnienie do Jezuitów (o ile mnie przyjmą).

    Słowa buddystów i hinduistów, którzy rozwinęli się duchowo w swoich religiach, osiągnęli bardzo wysokie rozumienie i miłość w słowach Jezusa (np Gandhi: "Kocham waszego Jezusa", albo Wojciech Eichelberger: "Im dłużej medytuje, tym bardziej rozumiem słowa Jezusa, ale też tym gorzej słucha mi się kazań w kościele")

    Słowa "hipokryzja" użyłam odnośnie wypalenia zawodowego księży. Im starszy, tym większe prawdopodobieństwo cynizmu. Również osoby ściśle związane z jakąś religią mają tendencje do hipokryzji, w sensie uświęcania tej ideologii, którą wybrali (ale to akurat jest normalnym zabiegiem psychologicznym), niestety mają też tendencję do widzenia źdźbła w oku bliźniego, a belki w swoim nie.
    i znów Gandhi: "Bez wątpienia byłbym chrześcijaninem, gdyby chrześcijanie byli nimi 24 godziny na dobę."

    Nie pisałam nigdzie, że nie można na podstawie obserwacji świata poznać Boga. Pewnie można. Tak samo jak na podstawie Boga można poznać siebie (wg Ludwika Feuerbacha: "Religia – jego zdaniem – była tworem ludzkim: to człowiek stworzył Boga na swoje podobieństwo - nie odwrotnie. Religia jest jednak wieczna, gdyż zaspokaja odwieczne potrzeby człowieka. Jest ona także pewną formą jego wiedzy o samym sobie, o istocie człowieczeństwa. Jeżeli Bóg został stworzony na obraz człowieka to człowiek – poznając Boga w jego formach – poznaje samego siebie." - z Wikipedii).

    A agnostycyzm nie jest hipokryzją. A już zwłaszcza buddyjski, skoro do rozwoju duchowego nie potrzeba wiary w Boga, to to raczej skłania do wysiłku i pracy nad sobą, zamiast siedzieć i czekać na zbawienie. W dodatku działa. A świadectwem tego jest oświecenie, którego każdy może doświadczyć.

    Polecam serdecznie zapoznanie się ze wszystkimi linkami, bardzo ciekawe!

    OdpowiedzUsuń
  5. "Nie pisałam nigdzie, że nie można na podstawie obserwacji świata poznać Boga. Pewnie można."

    To w końcu jesteś agnostyczką czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  6. To, że jestem agnostyczką odnosi się tylko do mojego życia i nie skutkuje tym, że ktoś będąc wierzącym nie może poznać Boga. Poznanie Boga zresztą uzależnione jest od wiary, a nie od Jego istnienia, a już zwłaszcza nie jest uzależnione od tego, czy ktoś jest agnostykiem, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, to humanistyczne brednie nie dla takiego prostego wektora jak ja. Co to jest agnostycyzm w takim razie? Już wolę skupić się na tym, co poprzednio napisałaś.

    "Jeśli Bóg jest miłością i kocha mnie, i jeśli dobrze zrozumiałam księdza na rozmowie, to tyle miłości ile wolności, więc raczej znajdzie sposób aby dotrzeć do mnie na sposób buddyjski"

    A ja myślę że nie będzie za Tobą gonił, kiedy będziesz od niego uciekać. Obdarował Cię przecież wolną wolą i jest konsekwentny, chociaż na pewno nieraz bardzo przez to cierpi.

    "a już na pewno nie przestanie mnie z tego powodu kochać"

    To jest prawda. Nawet ja kocham niektórych ludzi, którzy mnie odtrącają, a co dopiero Bóg.


    "Nie uważam, żeby Kościół Katolicki był święty. Chyba nie widzi tego jak bardzo odwrócił się od Chrystusa i tego, co jest zapisane w Nowym Testamencie."

    Rzeczywiście, kobiety nie mają obowiązku mieć nakrycia głowy w czasie modlitwy, wbrew 1 Kor 11. Gdybyś jednak uważniej czytała NT, to byś się doczytała, że nie jest on do prywatnego interpretowania, lecz interpretować go może Kościół.

    "to nie mam szansy od niego uciec."

    Co za bzdura. Wystarczy że wyrzekniesz się Chrystusa. Oczywiście nikt, kto ma Ducha, tego nie zrobi, ale nie jest to niemożliwe.

    "Jestem w tym Kościele bez względu czy w niego wierzę czy nie."

    Brak mi słów.

    "chcę zrozumieć tę wiarę, dlatego zdecydowałam się pomęczyć księdza pytaniami i wybieram się na odosobnienie do Jezuitów (o ile mnie przyjmą)."

    Masz na myśli rekolekcje ignacjańskie? Sam nigdy na nich nie byłem, ale Ty koniecznie spróbuj. Czemu mieliby nie przyjąć?

    "Również osoby ściśle związane z jakąś religią mają tendencje do hipokryzji, w sensie uświęcania tej ideologii, którą wybrali (ale to akurat jest normalnym zabiegiem psychologicznym),"

    Ty mnie chyba nie rozumiesz. Ja do wyznawców innych religii nic nie mam, chociaż ich wyobrażenie o Bogu często odbiega od mojego. Ale jeśli ktoś zmienia sobie religię w zależności od chwilowego widzimisię i szuka takiej religii, która po prostu jest dla niego najwygodniejsza, to nie mogę dobrze ocenić tego postępowania.

    "i znów Gandhi: "Bez wątpienia byłbym chrześcijaninem, gdyby chrześcijanie byli nimi 24 godziny na dobę.""

    O, to tak jak Ty. Ale zaraz, czy Ty nie jesteś aby taką właśnie chrześcijanką? Może to przez Ciebie Gandhi "byłby" chrześcijaninem? A gdy już będziesz buddystką, to będziesz nią 24 godziny na dobę? Na podstawie mojej znajomości z Tobą wątpię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Całe szczęście, że nie jestem chrześcijanką już bardzo długo i mam nadzieję, że nikogo nie zraziłam swoim postępowaniem do chrześcijaństwa.

    Kim jesteś, żeby mnie oceniać?
    W ogóle wiesz, kim jest buddystka?

    "Nawet ja kocham niektórych ludzi, którzy mnie odtrącają, a co dopiero Bóg." A więc kochaj mnie, daj mi wolność i zostaw mnie w spokoju. Nic Twoje monologi, ani wyrzuty nie zdziałają, ponieważ nauczyłam się kierować już własnym sumieniem, a im bardziej ktoś naciska, tym bardziej ten drugi broni się lub ucieka.

    OdpowiedzUsuń
  9. PS: Buddyzmem fascynowałam się już bardzo długo, od czasów liceum, więc to nie jest chwilowe widzimisię. Nie sądzę, abym mogła w ogóle uwierzyć w Boga i w zmartwychwstanie Chrystusa - to dlatego odchodzę od chrześcijaństwa. Od katolickiej instytucji odeszłam już dawno. Moja poszukiwanie życia bez Boga wcale nie jest wygodne. Pisał o tym Sartre: http://chomikuj.pl/faustynus/Filozofia/Antropologia+kultury/Ksi*c4*85*c5*bcki+i+teksty

    OdpowiedzUsuń
  10. "Kim jesteś, żeby mnie oceniać?"

    Nie oceniam Cię. Pamiętasz, jak w szkole na polskim było zamienianie zdań na drzewka?

    "A więc kochaj mnie"

    Jeśli mogę.

    "daj mi wolność"

    Nie jestem szafarzem Twojej wolności. Wolności Ci ani nie zabieram, ani nie daję. Wolność masz daną i nikt Ci nie może jej zabrać (nawet gdy Cię zamkną w więzieniu). Tylko sama możesz się jej pozbawić.

    "i zostaw mnie w spokoju"

    Tylko później znowu nie narzekaj że Twój blog jest rzadko odwiedzany. No ale niech tak będzie. Ostatni raz piszę.

    "nauczyłam się kierować już własnym sumieniem"

    Czyli mówiąc po ludzku zagłuszyłaś własne sumienie? Sumienie można kształtować, ale chyba nie kierować nim. Co to znaczy "kierować własnym sumieniem"?

    Pozdrawia Cię prosty, ortonormalny wektor i wszystkie wektory z nim liniowo zależne.

    OdpowiedzUsuń